Wiecie, że byłam w Polsce, bo nie omieszkałam się pochwalić. Nie był to relaksująco- wypoczynkowy wyjazd. Mogę go zaliczyć raczej do tych, które przypominają maraton, a na pewno biegi przełajowe na czas. A tego ostatniego było stanowczo za mało. Nie polansowałam się też za bardzo, bo wiało, lało i było zimno. Także balerinki i letnia sukienka wróciły w nienaruszonym stanie. Za to przydała się kurtka zimowa, którą przezornie zabrałam.
W Polsce spędziłam 2 dwa całe dni , z czego drugi był niedzielną imprezą rodzinną. Nie miałam nawet czasu, aby podrapać się po.... no wiecie czym, w spokoju. Wiedziałam, że tak będzie, więc prawie wszystko co Wam pokażę zostało kupione przez internet.
Najpierw jednak coś, co czekało na mnie od dłuższego czasu i czego byłam straszliwie ciekawa. Mowa o paczce- niespodziance od
Balbiny. I bynajmniej nie są to jakieś ogryzki, co to, to nie;)
Jak widzicie Balbinę poniosło odrobinę i przysłała mi
- krem do rąk z L'occitane,
- pomadkę ochronną z Noni Care
- masełko do ciała i kostkę do masażu ze Stenders'a, którego wprost uwielbiam.
Trafiłaś Słonko w środek tarczy;) DZIĘKUJĘ CI OGROMNIE, sprawiłaś mi wielką radość- coś jak Gwiazdka;)
Więcej prezentów nie będzie. Słyszycie to marudzenie w tle?? To Mąż mój osobisty tak jęczy, bo resztę zakupów "sprezentowałam" sobie sama. Ale jeśli ktoś (w tym wypadku ja) ma zboczenie w kierunku kosmetyków (albo nazwę to fetyszem) i mieszka (o ironio) na kosmetycznej pustyni, to doskonale mnie rozumie;)
Wbrew pozorom nie ma tego dużo.
Asian Store
- krem z jadem żmii- to tylko tak strasznie brzmi, kremik jest bardzo przyjemny i rokuje. Na razie w fazie testów
-krem pod oczy- większa próbka
-bb z Bio Essence podpatrzony u
Obsession
-i kilka próbek
Apteka
Tych produktów nie muszę przedstawiać, powiem tylko, że użyłam ich czterokrotnie i jestem wniebowzięta.
Do maski dołączone były prezenty- serum na końcówki i coś co mnie szczerze ubawiło- reklamówka z gumką o szumnej nazwie "czepek termiczny"
Allegro, a w zasadzie
Haarajuku. To moje drugie zakupy u tego sprzedawcy i mogę go z czystym sercem polecić. Oryginalne produkty, szybka dostawa, masa próbek, liścik z podziękowaniem i czekoladka. Miło:)
-maski do dłoni i stóp
Kremy pod oczy
-The History of Whoo
-Sulwahasoo
Dużo dobrego o nich czytałam, więc siłą rzeczy zapragnęłam posiąść. Kupiłam po 4 próbki każdego z nich, a taka saszetka starcza mi na tydzień aplikacji rano i wieczorem. Po tym czasie myślę, że będę miała jakieś zdanie na ich temat.
-ślimakowy krem- to moje drugie opakowanie, a to chyba o czymś świadczy;)
-maseczka Gerou- przy poprzednim zamówieniu Haarajuku wrzuciła mi jej próbkę i przepadłam. Jest genialna- bardzo dobrze oczyszcza, wygładza i rozświetla cerę. Nabyłam 5 próbek;)
-kolagenowe płatki pod oczy- wzięłam z ciekawości. Lubię takie produkty, często je stosuję i jeśli są dobre dają natychmiastowe rezultaty. Zobaczymy;)
A to są próbki, którymi obdarowała mnie Haarajuku:)
Na koniec zostawiłam Rossmana i Super- Pharm.
Rossman
-dwa produkty do walki z cellulitem- serum i krem- odstawiłam wszystkie masła, oliwki i inne eveline'y i od 10 dni nacieram się codziennie tymi specyfikami. Już teraz mogę powiedzieć, że chyba szykuje się hit. Dam znać przed wakacjami czyli za jakieś 8 dni.
-długo chciany olejek z Alterry
Super- Pharm
-bardzo skuteczna, bardzo wydajna i niezastąpiona na upały kulka z Vichy
-krem do rąk, o którym już
pisałam, tylko nie mam pewności czy aby na pewno pochodzi z Super- Pharm
-i wychwalana ostatnio w blogosferze woda termalna Uriage
No i dobrnęłyśmy do końca;) Pokażę Wam jeszcze tylko dwa zdjęcia.
W takiej sielskiej okolicy mieszkałam jako dziecko. W Polsce nawet trawa pachnie inaczej ;)
Wracając do tematu, bo widzę, że jakaś dziwaczna nostalgia się tu wdziera, znacie te produkty? Lubicie? Nie cierpicie? Dajcie upust emocjom i piszcie;)